19.10.2009

10

Wypiliśmy na dobranoc po piwie.
On zasypia, ja wchodzę do pokoju z nieco za dużą siłą bezwładności. Dziarsko stawiam stopy, tupiąc piętami o podłogę. W efekcie jadę kilka centymentrów na leżącym przy łóżku dywaniku. Nie padam, ale jestem przekonana, że tak czy inaczej należy mi się zainteresowanie. On ani drgnie.
- Aaa...! – jęczę – O mało się nie zabiłam, a ty nic!
- Co się stało?
- Poleciałam na tym cholernym dywanie!
– uskarżam się.
- To ty k***a jakiś Alladyn jesteś!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz