8.03.2011

94

Poczta Polska, z jakiegoś bliżej nieznanego mi powodu, od kilku miesięcy doręcza mi systematycznie kolorową, pajdocentryczną w treści makulaturę. Przeglądam ją beznamiętnie, przelatuję spis zawartości leniwym spojrzeniem. Kartkuję bez sensu, i tak nie zagłębię się w żaden artykuł. Plastyka pochwy, jak również ABC dobrej spacerówki nie zajmują mnie na tyle, by przeczytać coś więcej niż tytuł i okoliczne ramki. I obejrzeć obrazki, rzecz jasna. Syn leży nieopodal, okłada kończynami panele. Otwarte dłonie generują soczyste plask-plask-plask, gdy, leżąc na brzuchu, naprzemiennie uderza nimi w podłogę. Z drugiego końca osoby syna dochodzi miarowe stuk-stuk-stuk; że też nie bolą go palce u stóp. Leży tak, od czasu do czasu unosząc pupę na wyprostowanych nogach. Za chwilę znowu plask-plask-stuk… Wertuję gazetę, znowu piszą o Keglu…
Kiedy przez dłuższą chwilę do moich uszu nie dochodzi nic, poza niepokojącą ciszą (bo cisza, gdy dziecko nie śpi, jest jednym z tych objawów, które z całą pewnością zwiastują kłopoty), wydobywam nos spośród kolorowych stron i zerkam kontrolnie na syna. Siedzi. Tak po prostu. Leżał na brzuchu, czynił wprawki w raczkowaniu, a teraz zwyczajnie siedzi. Przeklęte pismo. Nie widziałam, jak pierwszy raz sam usiadł. Pikuję na podłogę, rozsiadam się przy małolacie, puci-puci-mojeskarby-takiesamodzielne-zdolne-iwogóle-janiemogę. Budyń.
Jednocześnie uświadamiam sobie twardość podłogi i niebezpiecznie bliskie sąsiedztwo ściany, zakończonej stalową, koszmarnie kanciastą futryną. Zaślepki w gniazdkach – obecne, przynajmniej tyle. Niemniej wiertarka z rozpuszczonym po podłodze kablem, tuż za tą futryną, a na niej cienki brzeszczot w stalowej ramie, nie do końca spełniają, jak sądzę, standardy bezpieczeństwa wymagane dla domu z prawie-raczkującym potomstwem wewnątrz.
Podsumowując nader inteligentnie – musimy się jeszcze wiele nauczyć. Oby nie na błędach i krwawych ranach na siedmiomiesięcznym ciele.



Zrobienie ostrego zdjęcia dziecku, które właśnie odkrywa uroki samodzielnego poruszania się w przestrzeni, graniczy z cudem. Dobrze, że są chwile wytchnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz