22.06.2009

1

Pakuję się. Zostawiam męża na niespełna 4 dni i pytam mimochodem, co planuje uczynić z nadmiarem wolnego czasu (słowo "wolny" nabiera głębszego znaczenia zważywszy na moją nieobecność). W momencie gdy pytam, spod podłogi dochodzi srebrzysty śmiech naszych sąsiadek-studentek, których dotychczas nie mieliśmy przyjemności (?) poznać, a które intensywnie oddają się mocno alkoholizowanemu życiu towarzyskiemu.

On (ze zdecydowanie nieodpowiednim jak na tę okoliczność uśmiechem):
- No chyba pójdę na imprezę do sąsiadek.

Ja (ze zdecydowanie nieoczekiwanym spokojem i dystansem):
- Uważaj. Bo jak tam przypadkiem wpadnę, to wiesz... Wszyscy będą w popłochu uciekać.

On (z tym samym co chwilę temu uśmiechem):
- ...że co, że jesteś taki Bazyliszek?

. . .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz