15.07.2009

5

Mąż nie należy do tej podkategorii mężów, którzy noszą za swymi żonami torebki i nieśmiało za nimi drepczą. Może nosić za mnie wszystko, otwierać mi drzwi, pewnie nawet odsunąłby mi krzesło w restauracji, ale ja z kolei nie lubię, gdy się robi ze mnie osobę niepełnosprawną. W każdym razie przy całej swej charakterystyce gentlemana, mojej torebki generalnie nie dotyka.
Wsiadamy do samochodu. Ja prowadzę. Zamykam drzwi i kładę mu na kolanach swoją torebkę. Patrzy na mnie spod byka, ujmuje skóropodobny worek za pomocą kciuka i palca wskazującego (co najmniej jakby jego zawartość miała spowodować skażenie środowiska), po czym ciska go na tylne siedzenie. I dodaje przez zaciśnięte zęby:
- NIE KASTRUJ MNIE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz