23.02.2010

24

Feriowe wieczory u jego teściowej, od niedawna także przyszłej babci D., mijają pod znakiem Szkła Kontaktowego (które z powodzeniem zastępuje nam standardowe wiadomości) i przyjemnych kolacyjek ze śródziemnomorskimi akcentami (przyszła babcia uwielbia, my też; poza tym, gdy za oknem pół metra śniegu, trzeba się jakoś pocieszać, by nie popaść w zimową depresję). Dziecko uaktywnia się wyraźnie zaraz po kilku pierwszych kęsach jedzenia i wierzga nieprzerwanie do zakończenia biesiady. Zadowolone, wydaje się. Obojgu nam to zresztą odpowiada. Dobrze wiedzieć, że jest.
Zmysł smaku dziecka jest teraz rozwinięty lepiej niż kiedykolwiek później w ciągu całego życia – maluch ma więcej kubków smakowych niż dorosły człowiek! – czytam w internetowym przewodniku po ciąży – Znajdują się one nie tylko na języku, ale także na podniebieniu, na wewnętrznej stronie policzków oraz w gardle. Potem będą stopniowo zanikały. Do małego smakosza docierają smaki wszystkich potraw zjedzonych przez mamę. Ich aromaty przedostają się bowiem do wód płodowych. Ach tak. Więc to stąd ta radość.
Zaraz po tym, gdy syn dobija do swojej pierwszej w życiu osiemnastki (na razie liczonej w tygodniach, ale nie będę drobiazgowa), dostaję od niego porządnie w kość. Doprawdy, nie musi wracać nad ranem z pijackiej imprezy, by zapewnić mi nie wiem już którą z rzędu nieprzespaną noc. Wystarczy, że swobodnie i intensywnie rośnie, a wraz z nim – moja macica. Ostry, przenikliwy i zwyczajnie nieznośny ból budzi mnie średnio 2-3 razy nocą i przypomina o sobie co najmniej raz dziennie. Z dolegliwości towarzyszących: mdłości i zimne poty. Poziom atrakcyjności tego typu zjawisk – zerowy. Pomaga tylko chodzenie, więc zaciskam szczęki i drepczę. O pierwszej w nocy, o czwartej nad ranem czy o szóstej wieczorem. W mieszkaniu brakuje mi już metrów, krążenie wokół stołu po raz piąty może znudzić. Drepczę też po parkingu pod bliżej nieznanym mi sklepem w jednym z byłych miast wojewódzkich, bo prowadzenie samochodu z nagle i kompletnie obezwładnioną prawą nogą nie brzmi zachęcająco. I bezpieczne też chyba nie jest.

Dziecko więc rośnie. Co do tego nie ma wątpliwości. Jedyny plus całej tej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz