4.02.2010

20

W tym tygodniu możesz wreszcie poczuć ruchy dziecka – sygnalizuje mi internetowy poradnik, który niemal dzień po dniu tłumaczy mi mój stan. Błogosławiony. Zgadzam się co do sformułowania, że wreszcie, bo czekanie trochę mi się dłuży. Młody nie daje mi forów i żadnych kontaktów z bazą póki co nie nawiązuje. Przynajmniej tych fizycznych. Czekam więc, aż wreszcie…

W ogóle ciąża to chyba przede wszystkim szkoła cierpliwości. Ten 9-miesięczny projekt każe czekać na efekty naprawdę za długo, licząc według moich osobistych norm. Sprawy nie ułatwia fakt, że wciąż nie jestem w stanie gołym okiem ocenić, czy mój brzuch choć trochę zyskał na objętości. Centymetr krawiecki zatrzymał się na skoku o 20 mm sprzed miesiąca, a przyrost masy ciała zanotowany w karcie ciąży a równy 400 gramom, brzmi i wygląda co najmniej śmiesznie. Spodnie ciągle zapinam.

Pod koniec miesiąca (dziecko) waży około 120 g i jest wielkości dłoni dorosłego człowieka (ok. 16 cm) – kontynuuje poradnik.

Doprawdy, Synku, nie mam pojęcia, jak się tam mieścisz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz