23.04.2010

42

Do uniwersyteckiej biblioteki jadę dla odmiany na rowerze. Łamię po drodze kilka przepisów, przejeżdżając przez ulicę na czerwonym świetle lub paradując środkiem chodnika i potrącając kilku przechodniów. Nic nie jest w stanie zepsuć mi nastroju.
Wiosenne powietrze, huk miasta, soczysta zieleń i wiatr we włosach… Mogę umrzeć.
Jednym gwałtownym ruchem zatrzymuje mnie wysoki, postawny mężczyzna. Mówi coś, ale nie rozumiem, czego chce. Jego psychopatyczne spojrzenie wystarcza mi jednak do podjęcia decyzji o natychmiastowej ucieczce. Zawracam więc jednym ruchem rower i z trudem łapiąc oddech mknę do domu.
Pod blokiem krąży policyjny radiowóz. Zajeżdża pod każdą klatkę, w każdy najmniejszy zaułek osiedla. Nie wiem, kogo szukają, ale chwilowo czuję się jakby bezpieczniej. Siwy policjant posyła mi spokojne spojrzenie. Czuwa.
Dojeżdżam pod swoją klatkę. Oglądam się raz jeszcze na radiowóz, który powoli zawraca i szykuje się do odjazdu.
Gdy z powrotem się odwracam, widze jak wśród zielonych gałęzi irgi, tuż przy drzwiach mojej klatki schodowej, połyskuje zakrwawiona finka. Spoczywa w rękach obleśnego grubasa z wąsem, pod którym maluje się szczerbaty uśmiech. Zamieram, bo nagle dociera do mnie, co mówił facet w centrum. I wiem, że krew na fince zaraz zmiesza się z moją.
W ostatniej chwili wydobywam z siebie krzyk i cudem zwracam uwagę policji. Podjeżdżają i uśmiech pod wąsem grubasa nagle znika.

Nie wiem, czy go złapali, bo w tym momencie się budzę.

A budzę się tego ranka już po raz drugi. I po raz drugi zlana potem. Bo chwilę wcześniej ląduje mi na twarzy ogromny, ciemnobrązowy pająk, a ten sen – od lat powracający – zawsze jednakowo mnie przeraża.

- Matko, co się stało??? – pyta mąż zwabiony z kuchni moim gwałtownym, świszczącym wdechem.
- Pająk... – mamroczę pod nosem i przekładam się na drugi bok. Serce wali mi jak oszalałe. Dziecko nerwowo przebiera kończynami, chcąc chyba uciec z moich wnętrzności i uchronić się przed utonięciem w wodospadzie adrenaliny.

Cóż. Matka Polka, jak widać, nie śni tylko o bławatkach i wacie cukrowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz