Wychodzę z pokoju, zostawiając syna pod opieką ojca. Przymykam drzwi, ale moje czujne ucho wychwytuje dochodzący zza nich spiskowy szmer:
- Synu… powiedz "mama"…
Przystaję. Zagryzam dolną wargę a ta ucieka mi mimowolnie, malując pod nosem uśmiech.
- No, powiedz… "mmaammaa"
Cisza.
Oddalam się bezszelestnie na palcach, ogarnięta wzruszeniem. Jakbym przez przypadek podejrzała próbę przedszkolnego przedstawienia na dzień matki.
—
- Powiedz "mama" – konsekwentnie drąży mąż. Stoją przede mną, jak na audiencji u królowej. Próba generalna?
- No powiedz "mama"! - naciska.
- Tata – szepcze syn i uśmiecha się niewinnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz