10.05.2010

48

Zawsze mnie zastanawiała nienaturalnie wyprostowana postawa kobiety w zaawansowanej ciąży. I cel, tudzież przyczyna podkładania poduszek pod lędźwia mnie zastanawiała. Odkąd mój własny syn zaciekle walczy o kurczącą się przestrzeń w moim ciele, wszelkie tego typu zagwozdki mogę śmiało uznać za niebyłe.
I owszem, przy komputerze siedzę wyprostowana jak drut, bo w przeciwnym razie głowa, ewentualnie jedna z czterech sprężystych i silnych kończyn nieletniego wwierca się z impetem w moją przeponę lub żebro. A to boli.
I owszem, masakruję wielką poduchę, zwijam ją w fantazyjne kształty i podkładam pod lędźwia. Nie dlatego, że kręgosłup. Dlatego, że w przypadku swobodnych lędźwi mój własny syn odcina mi przepływ krwi w aorcie brzusznej. W efekcie tętno pomyka galopem, a łydki robią się jak z waty. Albo z betonu. W każdym razie w tego typu warunkach nie da się wytrzymać dłużej, niż minutę.

Ale. Wcale nieprawda, że koszty przeważają nad zyskami. Bo chwila niedotlenienia zdaje się być niczym w porównaniu do kilku barwnych minut, kiedy pod skórą powoli przemieszcza się mały człowiek.
Delikatnie uciskam palcem niewielkie wybrzuszenie w okolicy pępka. Syn, jakby nieco zdegustowany moją ekspansją na jego terenie, cofa się w głąb brzucha, by zaraz wyskoczyć gdzieś w okolicy prawego biodra. Nie umiem odróżnić, którą kończyną akurat mnie zaczepia, ale wydaje mi się, że wiem, kiedy przywiera do mojej dłoni całym grzbietem. Wypręża się wtedy jak młode kocię i odpycha się piętami wspartymi o przeciwległą ścianę maminego brzucha.
- Pamiętasz początki...? – pyta ciepło mąż – Jak piłaś herbatę imbirową? – i wybucha śmiechem na wspomnienie moich mdłości.
Chyba pamiętam, ale jakby przez mgłę. Te koszty też gdzieś się po drodze unicestwiły.
I tylko Dove - Fine Silk ze swoim obmierzłym zapachem wciąż pozostaje na czarnej liście. Ale czy to koszt w ogóle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz