26.07.2010

68

Czytając internetowy dziennik nastoletniej przyszłej mamy, próbuję – przedzierając się przez archiwalne notatki – odgadnąć wiek ciąży, o którym dotychczas autorka nie wspomniała.
Wspieram czoło na ręku, kręcę palcem niesforny kosmyk grzywki. Mętnym wzrokiem patrzę nigdzie i liczę… miesiące… do tyłu… Przy kolejnej próbie angażuję do pomocy palce lewej dłoni. Skupienie na twarzy sięga zenitu i zwraca uwagę zaczytanego męża.
- Co robisz?
- Ćsssiii...
– próbuję zgasić źródło dekoncentracji – Liczę... Nieważne.
- Ale co liczysz?
- Miesiące... Do tyłu... Nieważne, naprawdę.

Mąż podnosi się raptownie z obranej wcześniej horyzontalnej pozycji, bacznie mi się przygląda i wypala:
- I co? Urodzi się czarny, tak???



Czarny, czy biały; na pewno nie urodzi się dziś. A miał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz