5.03.2010

28

Leżymy. W 7 lat po tym, jak się poznaliśmy, leżymy na łóżku, nie mogąc się nadziwić, że nie jesteśmy już tylko we dwoje. Mąż przywiera do mnie całym ciałem i nieopatrznie dociska ramieniem spory pęk moich włosów, z pewnością kilka z nich wyrywając.
Drę się więc w niebogłosy i gwałtownie podnoszę głowę, patrząc na niego z miną rozwścieczonego pitbulla. Na przyszłość wnioskuję o nieco więcej uwagi przy zalotach.
- Oj, no widzisz... – przemawia kojącym głosem – bo ja jestem taki maczo – maczugą, za włosy i do jaskini.

Doprawdy, nie wiedziałam, że macho, to po prostu jaskiniowiec wywijający obuchem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz