12.03.2010

31

Nie jest tajemnicą, że nic tak nie trapi mężczyzny, jak jego własny stan zdrowia; szczególnie, gdy nie najlepszy.
Heroizm męża w walce z katarem musiał się więc któregoś dnia wyczerpać i ustąpić miejsca temu bardziej męskiemu obliczu, przepełnionemu smutkiem, żalem i lękiem o własne życie.
Podsypiająca kupka nieszczęścia nagle otwiera ślepia, wysuwa przednie łapki spod koca, nasłuchuje pilnie i oznajmia:
- Słyszę dzwony. No dzwony słyszę.
Staram się nie reagować, by nie nakręcać spirali strachu.
- Słyszysz też? Ej, bo ja naprawdę słyszę dzwony!
- No może słyszysz
– ulegam presji – ostatecznie trzy bloki dalej jest kościół.
- Ale ty też słyszysz???
- No nie, ja nie słyszę
– przyznaję zgodnie z prawdą i czekam na rozwój wydarzeń.
Mąż podrywa się gwałtownie z łóżka i kieruje się w stronę okien, wychodzących na tę kościelną stronę. Otwiera jedno z nich i z przerażeniem stwierdza, że kościelna wieża milczy.
- To w mojej głowie. Ja umieram, mówię ci. Anielski orszak, czy tam diabelski… idą po mnie. – mantruje i z powrotem owija się szczelnie w koc. Pozostaję nieczuła na te wyznania i uparcie wpatruję się w monitor.
- Tak, siedź tam sobie dalej... ja tymczasem spokojnie sobie tu będę umierał...
Standardowy wjazd na moje sumienie. Powstrzymując salwy śmiechu udaję się więc z odsieczą, tulę akrylowo-poliestrowy kokon i chwilę później dzwony cichną.

A tymczasem z ciężkich, sinych chmur znowu sypie białe paskudztwo. Zima po raz kolejny tego roku wystawia na próbę mój system nerwowy. Kilka dni temu z premedytacją upchnęłam zimowe obuwie do pudła i nie przebierając w słowach rzekłam zimie, by już sobie poszła. Mimo, iż zostałam zlekceważona, konsekwentnie nie nakładam rękawiczek a stopy pakuję w ledwie sięgające kostek tenisówki HD.

Zazdroszczę synowi, że nie musi patrzeć na to, jak parking pod blokiem kolejny raz tego roku robi się biały. Zazdroszczę, że siedzi sobie beztrosko w stałocieplnym lokum, podczas gdy kaloryfery w moim lokum grzeją – dla odmiany – tylko nocami (ciag dalszy awarii w kotłowni). I jednak wciąż nie mogę uwierzyć, że już żadna zima nie będzie taka sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz